Nie podoba mi się to co Disney zrobił z kanonem Gwiezdnych Wojen




I. Wstęp


            W 1971 roku George Lucas założył Lucasfilm, czyli wytwórnię filmową. Natomiast w 1977 roku w kinach ukazał się film „Gwiezdne Wojny, część IV: Nowa Nadzieja”, do którego scenariusz Lucas napisał osobiście. Rok szybciej ukazała się książka o takim samym tytule, która opisuje sceny nie ukazane w filmie (np. wzmianka o kaczce albo wizyta na Tatooine Biggsa Darklightera, który wstąpił do armii imperialnej, a później dołączył do rebeliantów). Książka przeszła bez echa, a film z kolei okazał się wielkim hitem, nie tylko w Stanach Zjednoczonych.






Ogromny sukces kinowy filmu „Gwiezdne Wojny, część IV: Nowa Nadzieja” w 1977 roku zaskoczył Georga Lucasa. Świat oszalał, efekty specjalne, walki kosmiczne, Moc, różne rodzaje statków kosmicznych oraz przedstawicieli innych niż ludzie cywilizacji… Widzowie /fani byli (i dalej są) tym wszystkim zauroczeni, zachwyceni, zaczarowani…

            Na amerykańskim rynku zaczęły się pojawiać różne gadżety (koszulki, figurki itp.) z filmowymi bohaterami. Sukces był wielki i niespodziewany. W 1980 r. w kinach ukazała się kolejna część „Gwiezdne Wojny, część V: Imperium kontratakuje”, a w 1983 r. „Gwiezdne Wojny, część VI: Powrót Jedi”. George Lucas czuwał nad każdym elementem obu kolejnych części. I to tyle, jeśli chodzi o filmy. Śmiem twierdzić, że filmy były zaledwie katalizatorem, dały początek (szkielet) rodzącemu się UNIWERSUM Star Wars.


  Lucasfilm dbał, a precyzyjniej pozwalał na to, żeby uniwersum rozwijało się dalej. Wiele osób pisało książki, które opowiadały o tym, co działo się przed filmami, miedzy nimi oraz dziesiątki lat po „Powrocie Jedi”. Poza tym z błogosławieństwem Lucasfilm wyprodukowano wiele gier komputerowych, np. Star Wars Knights OLD REPUBLIC, której akcja dzieje się cztery tysiące lat przed powstaniem Imperium Galaktycznego.




           Książki, komiksy oraz gry z jednej strony poszerzyły naszą wiedzę o postaciach znanych z filmów (epizodu IV, V, VI), a z drugiej powołały do życia wiele nowych postaci takich jak np.: Kyle Katarn, Mara Jade, Jacen Solo, Jaina Solo, Anakin Solo, Ben Skywalker, Talon Kardee, senator Garm Bell Iblis i wiele innych… Poza tym wymyślono dziesiątki nowych planet, pojazdów oraz ras, które ubarwiły uniwersum Star Wars.

            Jak słusznie zauważył Adam Siennica w artykule „Star Wars” odarte z unikalności (link: https://naekranie.pl/artykuly/star-wars-odarte-z-unikalnosci) w latach 90-tych XX w. popularność filmów bardzo zmalała. Sytuację uratował Timothy Zahn, autor książki „Dziedzic Imperium”, która była pierwszą częścią Trylogii Thrawna.


            „Dziedzic Imperium” w księgarniach pojawił się w 1991 roku i podniósł na nogi całe Uniwersum. „Książka dokonała prawdziwej rewolucji, rozbudziła wyobraźnię ludzi na całym świecie i uratowała markę. Cała Trylogia Thrawna sprzedała się w liczbie ponad 10 mln sztuk i tak naprawdę rozpoczęła wielki boom na rozwój uniwersum, gdyż odnowiła na niespotykanym poziomie zainteresowanie „Gwiezdnymi wojnami”. EU utrzymywało popularność uniwersum po dzień dzisiejszy” – cytat z Adma Siennicy.

            Jedną z moich ulubionych gier z Uniwersum Star Wars jest „JEDI KNIGHT II: JEDI OUTCAST”. W grze wcielamy się we wspomnianego Kyla Katarna, najemnika na usługach Nowej Republiki, który musi stawić czoła złu zagrażającemu galaktyce. Kyle Katarn jest jedną z bardziej znanych postaci uniwersum Gwiezdnych Wojen (Expanded Universe). Pojawił się nie tylko w grze, ale też w wielu książkach. To właśnie on, jako najlepszy agent Sojuszu Rebeliantów wykradł plany budowy Gwiazdy Śmierci. Niestety Disney olał ten fakt tworząc film Łotr 1, w którym niestety nie ma takiej postaci jak Kyle Katarn.

Część mojej prywatnej kolekcji :) 




II. Pierwszy etap niszczenia Gwiezdnych Wojen (2008 rok):
             Postanowiłem pominąć kolejne filmy nakręcone w latach 1999-2005, mam oczywiście na myśli epizody I, II i III. Choć muszę przyznać, że one również podważyły niektóre fakty zapisane w książkach (np. to, że mama Lei i Luka żyła jakiś czas po porodzie, albo to, że nie ma w nich wzmianki o planecie Wayland, górze Tantiss i cylindrach Spartii tworzących klony). Można powiedzieć, że epizod I, II i III częściowo nie zgadzały się z książkami, co nie było zachowanie poprawnym w stosunku do pisarzy (np. Timothy Zahna), którzy od lat 70-tych XX wieku nakręcali popularność Uniwersum.
            Potężny cios Uniwersum Gwiezdnych Wojen zadał serial zatytułowany Wojny Klonów emitowany w latach 2008-2014.  W tym miejscu warto wspomnieć poruszający artykuł z 2013 roku Jak „Wojny Klonów” zmieniły kanon „Gwiezdnych wojen”? Autor, Pan Adam Siennica wylicza po kolei jak, często chamsko, twórcy serialu potraktowali Uniwersum. Przyjrzyjmy się kilku spostrzeżeniom autora:

W serialu "Wojny Klonów" rasę Mandalorian przedstawiono inaczej niż w książkach i komiksach. W „Wojnach Klonów” ukazano ich planetę w sprzeczności z tym, co dużo wcześniej opisała Karen Traviss w powieściach z Uniwersum Gwiezdnych Wojen. To właśnie ta pisarka rozbudowała Mandalorian, zdobywając rzesze fanów. Traviss już kończyła swoją karierę z Uniwersum Star Wars, mając w planach ostatnią książkę. Aczkolwiek wydarzenia z serialu tak ją zdenerwowały, że obraziła się i zdecydowała nie kończyć książki, ostatecznie porzuciła świat „Gwiezdnych Wojen”.

- W serialu „Wojny Klonów” Anakin Skywalker miał uczennicę Ahsokę Tano. Do tej pory nie rozumiem, jak zwykły rycerz Jedi mógł mieć uczennicę? No cóż, może twórcy serialu planując to wąchali jakieś zioło, nie zastanawiajmy się nad tym faktem, bo jeszcze nam odbije tak jak im. 

- „Gdy twórcy zaczęli sięgać do znanych postaci Jedi, niesmak fanów zaczął narastać. Najpierw wskrzeszono Etha Kotha, który pierwotnie zginął w pierwszej bitwie o Geonosis (pojawił się w małej rólce w drugim sezonie). Mieliśmy wielkie kontrowersje związane z postacią mistrza Jedi Evana Piela, którego z kolei widzieliśmy w sezonie trzecim. Kompletnie zmieniono finał jego historii, nie przejmując się wydarzeniami z książek. W „Nocach Coruscant” Piela umarł po walce ze szturmowcami, dając zadanie Jaxowi Pavanowi. Wydarzyło się to kilka lat po Wojnach Klonów. W wersji serialowej ginie on podczas misji w drugim roku walk. Na twórców produkcji telewizyjnej za ten zabieg spadła spora fala krytyki. Podobnie było na początku 5. sezonu z mistrzynią Jedi Adi Galią, która ginie w walce z Savage’em Opressem i Darthem Maulem. W pierwotnej wersji zabija ją Grevious w bitwie o Boz Pity” – źródło cytatu: https://naekranie.pl/artykuly/jak-wojny-klonow-zmienily-kanon-gwiezdnych-wojen

            Gwarantuję Wam, że w serialu „Wojny Klonów” można znaleźć o wiele więcej bulwersujących prób naruszenia Uniwersum, które denerwują prawdziwych fanów. A teraz przejdźmy do opisu kolejnej tragedii, która zaszkodziła Gwiezdnym Wojnom.


III. Ostateczny cios zadany Uniwersum Gwiezdnych Wojen
            Dzień 30 października 2012 roku na zawsze zostanie zapamiętany przez wszystkich fanów Gwiezdnych Wojen. To właśnie tego dnia George Lucas sprzedał Disneyowi za 4,05 mld dol. swoją wytwórnię Lucasfilm. Koncern Disney zyskał tym samym wszystkie prawa dotyczące Gwiezdnych Wojen, mógł z nimi zrobić, co chce, no i zrobił, niestety je zniszczył.

Żegnaj kanonie Gwiezdnych Wojen - witaj badziewie Disney Wars :(

            Ludzie z Disneya pomyśleli sobie: Po co mamy czytać te wszystkie książki i komiksy, które ukazywały się od końca lat 70-tych XX wieku? Po co nam te gry komputerowe? Wyrzućmy wszystko do kosza, olejmy fanów, stwórzmy swój Disneyowy kanon dla dzieci. A jak! Fani Gwiezdnych Wojen to śmiecie, bez uczuć, co nas obchodzą te ich książki, co nas obchodzi jakieś ich Expanded Universe!

            Niestety tak się właśnie stało. Disney zupełnie zlekceważył tworzone przez dekady Uniwersum, wszystko wyrzucił do kosza…

            Fani oczywiście protestowali, walczyli o to żeby Disney uszanował postaci z książek, komiksów i gier, które w ciągu kilkudziesięciu lat pojawiły się w Uniwersum. Poniższy cytat chyba najdobitniej pokazuje jak takich fanów potraktowano: „Oliwy do ognia dolewa taktyka Disneya/Lucasfilmu w mediach społecznościowych. Od kilku dni trwają tam aktywne protesty z kulturalnym zwracaniem uwagi na bohaterów EU. Wszystkie komentarze setek fanów są kasowane, a ich autorzy – banowani. Jedyną osobą, która wykazała się ludzką reakcją, jest Jennifer Heddle z Lucasbooks, która w dniu ogłoszenia poświęciła wiele godzin, odpowiadając na pytania fanów na Twitterze. Z nich dowiadujemy się tylko jednej bardzo ważnej rzeczy – prawie wszystko, co dotąd zostało wydane, to „Star Wars Legends”, a wszystko, co będzie wydawane, jest częścią budowanego kanonu. Jeszcze większe zdziwienie związane jest z serią książek „Empire and Rebellion”, która składa się z trzech tomów tworzonych w podobnym okresie. Pierwsze dwa zostały już wydane i należą one do „Star Wars Legends”, natomiast trzeci tom ma nowy tytuł: „Heir of the Jedi” i wydany zostanie jako osobna książka należąca do nowego kanonu. Skoro mamy serię trzech powieści o trzech głównych bohaterach Sagi tworzoną jako jedna seria, dlaczego dwie są niekanoniczne, a jedna kanoniczna? Rodzi się wiele wątpliwości, zamieszania i jeszcze więcej niepewności (…)”. – Źródło cytatu: https://naekranie.pl/artykuly/star-wars-odarte-z-unikalnosci

            Jak wszyscy dobrze wiecie w 2015 r. ukazał się kolejny film „Gwiezdne Wojny: Przebudzenie Mocy”, który miał być epizodem VII. Film ten dobił wielu fanów takich jak ja. Disney ostatecznie pokazał w nim środkowy palec wszystkim fanom Uniwersum Gwiezdnych Wojen. Nie uszanowano książkowego kanonu (Expanded Universe) nawet troszkę, co było ciosem dla wielu fanów. Podam Wam w tym miejscu taki oto przykład: W epizodzie VII „Przebudzenie Mocy” jednym z głównych bohaterów jest syn Lei i Hana zwany Kylo Ren (Ben Solo). Otóż w książkach Han i Leia mieli troje dzieci: bliźnięta Jacena i Jainę oraz młodszego od nich Anakina. Z kolei Luk Skywalker i Mara Jade mieli jednego syna, Bena (otrzymał on imię po pierwszym mentorze swojego ojca, Benie Kenobim).
Tyle jeśli chodzi o książki. Co z tym wszystkim zrobiono w kinowym epizodzie VII? Twórcy filmu byli tak bardzo złośliwi, że postanowili syna Hana i Lei nazwać Ben. Dlaczego nie dali mu na imię Jacen? Aż tak bardzo chcieli "dokopać" fanom Expanded Universe?
Poza tym w książkach imię Ben nosił syn Luka oraz Mary i tam to ma sens. Obi Wan Kenobi (Ben Kenobi) był dla Luka Skywalkera kimś ważnym, a dla Hana i Lei znaczył niewiele.

            Na tym chyba poprzestanę. Mam w sobie dużo żalu i złości na to, że moje dzieciństwo i młodość wyrzucono do kosza.

Słowa końcowe prawdziwego fana, który przeczytał kilkadziesiąt książek z Expanded Universe:
Do dnia dzisiejszego obejrzałem serial "Wojny klonów", oglądam też trzeci sezon serialu "Rebelianci". Oczywiście "Przebudzenie mocy" również widziałem, ba przeczytałem nawet dwie książki ("Nowy Świt" i "Dziedzic Jedi") z nowego kanonu. I muszę stwierdzić, że stary prawdziwy kanon (Expanded Universe) jest po prostu lepszy. Spójrzcie prawdzie w oczy po ukazaniu się dawno temu epizodów IV, V i VI popularność Gwiezdnych Wojen nakręcały książki, komiksy oraz gry komputerowe. Gdyby nie Trylogia Thrawna oraz wiele innych wspaniałych książek to, kto wie, czy świat o Gwiezdnych Wojnach by nie zapomniał. Poza tym Expanded Universe ma fajny, mroczny klimat, a obecny kanon jest bardzo dziecinny, wydaje mi się, że Disney celuje w najmłodszych i intelektualnie mniej wymagających odbiorców.
Trafnie o znaczeniu książek dla Uniwersum Star Wars napisał Pan Adam Siennica:
„Na początku lat 90. popularność „Gwiezdnych wojen” zaczynała powoli opadać, a cały szał gdzieś zanikał. Ludzie zaczęli żyć własnym życiem, a fandom zaczynał rozpływać się w powietrzu. Gdyby czegoś nie zrobiono, „Gwiezdne wojny” zostałyby tylko klasyką kina i na tym by się skończyło. Zmiana pojawiła się w 1991 roku, kiedy wydano „Dziedzica Imperium” Timothy’ego Zahna. Książka dokonała prawdziwej rewolucji, rozbudziła wyobraźnię ludzi na całym świecie i uratowała markę. Cała Trylogia Thrawna sprzedała się w liczbie ponad 10 mln sztuk i tak naprawdę rozpoczęła wielki boom na rozwój uniwersum, gdyż odnowiła na niespotykanym poziomie zainteresowanie „Gwiezdnymi wojnami”. EU utrzymywało popularność uniwersum po dzień dzisiejszy” – źródło cytatu: https://naekranie.pl/artykuly/star-wars-odarte-z-unikalnosci

W moim mniemaniu Expanded Universe trzyma poziom, a obecny kanon to taki "przeciętniaczek, słabiaczek" dla zabicia czasu.  Jeśli zaś chodzi o same filmy to tylko epizody IV, V i VI były fajne. Epizody I, II, III są przeciętne, a to co wychodzi spod marki Disneya jest raczej przeznaczone dla dzieci i z duchem Star Wars ma wspólnego tyle, co kot z psem. No proszę jakieś dziwaczne siostry nocy, w trzecim sezonie serialu "Rebelianci", które mają magiczne moce i opanowują ciała ludzi. Albo dziecinne tłumaczenie w "nowokanonicznej" powieści pt: "Ahsoka" powodu zmieniania kolorów przez miecze świetlne. Ludzie, litości!


Panie Lucas warto było niszczyć Gwiezdne Wojny dla kasy? Zamiast Mary Jade, rodzeństwa Jacena, Jainy i Anakina Solo mamy tandetę dla dzieci pod marką Disneya.

P.s. obrońcy nowego kanonu często twierdzą, że Expanded Universe czasem nie trzyma się kupy. Mam do takich ludzi pytanie. Jak wyjaśnicie to, że Luke Skywalker w książce z nowego kanonu pt.: "Dziedzic Jedi" tak długo trenuje przesuwanie różnych przedmiotów (zaczyna od makaronu) za pomocą Mocy, poza tym chłopak w epizodzie V uczy się jeszcze z Yodą. A taka Rey, złomiarka w epizodzie VII od razu potrafi za pomocą Mocy kontrolować umysły szturmowców i walczy na równi z Mrocznym Sithem Kylo Renem. Kto jej tego nauczył? Halo obrońcy nowego kanonu (dzieci) proszę wyjaśnijcie mi ową nielogiczność. Czekam!!!


Pozdrawiam prawdziwych fanów Expanded Universe :)

Komentarze