Ostatni Jedi - nie pojmiesz w pełni filmu bez tej książki


Jason Fry zrobił sporo dla uniwersum Star Wars, a precyzyjnie dla starego kanonu, który istniał do 2014 roku. Stworzył wiele różnego rodzaju przewodników, encyklopedii postaci oraz opowieści rozszerzających uniwersum Gwiezdnych Wojen

Później Disney zaczął wprowadzać swoje porządki i budować od podstaw nowy kanon. Pisarz dostosował się do zmian i napisał świetną książkę osadzoną w nowym kanonie. Dzięki niej trochę lepiej rozumiem film, powiem więcej uważam, że wersja książkowa jest lepsza ponieważ pokazuje to czego podczas seansu dostrzec się nie da. Z powieści „Ostatni Jedi” dowiadujemy się o czym w danej chwili myślą bohaterowie, a nawet co „siedzi w głowach robotów”. Ach ten BB-8 i jego kłótnie z „Czarnym”

Poza tym powieść zawiera sceny, których w epizodzie VIII nie pokazano. Wiadomo, scenariusz zawsze jest bardziej rozbudowany od filmów, było tak w przypadku wszystkich epizodów Star Wars.

Wróćmy jednak do omawianej książki. Czy oglądając film zastanawialiście się co sobie pomyślała Rey kiedy Luke Skywalker, bohater, legenda wyrzucił miecz świetlny? Czy mit „Luke’a bohatera” nagle prysł w jej umyśle? Z filmu się tego nie dowiecie, a z książki tak.

Czy z filmu dowiedzieliście się, że Luke trochę nauczał swoją siostrę, Leię o Mocy? Opowiadał jej czym jest Moc oraz tłumaczył, że jego nauki w sprawie związków i miłości różnią się od nauk Yody, Obi-Wana Kenobiego, a szerzej starego Zakonu Jedi. W ogóle w tej książce znajduje się mnóstwo akapitów poświęconych aksjologicznym i ontologicznym aspektom Mocy. Kosmiczna Moc, która ma swoją inteligencję oraz Żywa Moc, która jest w każdej żyjącej istocie. W filmie tylko troszkę o tym wspomniano, w książce natomiast mamy do czynienia z obszernymi fragmentami.


W starym kanonie Star Wars aspektami ontologicznymi była Jednocząca i Żywa Moc. Równowaga Mocy i ogólne pojmowanie działania Mocy są bardzo podobne w obu kanonach. Nie chcę robić zamętu w głowach osób, które nie znają starego kanonu więc poprzestanę tylko na tej wzmiance.

Wróćmy do omawianej książki. W jaki sposób Kylo Ren zabił brzydala Snoke? Dlaczego (w kanonie Disneya) Luke Skywalker musiał umrzeć? Czy technika Projekcji Mocy tak go wyczerpała, że już nie dał rady? A może jego „śmierć” miała jakiś głębszy sens? Może miała być iskrą, inspiracją dla tych, którzy bali się walczyć ze złem, czyli Najwyższym Porządkiem i kierującą nim Ciemną Stroną Mocy?

Czy śmierć Yody, Obi-Wana Kenobiego, Luka Skywalkera i im podobnych należy interpretować jako coś złego? Ich ciała się rozpłynęły, wszyscy zjednoczyli się z Mocą, co oznacza, że żyli dobrze i zrobili to co trzeba. Prawidłowość ta istnieje zarówno w starym jak i nowym kanonie Star Wars.


Jestem przede wszystkim fanem starego kanonu Gwiezdnych Wojen. Mimo tego polecam książkę, która moim zdaniem tłumaczy wszystko szerzej, lepiej i dokładniej od (słabiutkiego, niedopracowanego pod względem fabularnym filmu).

Komentarze